Quantcast

Wtorek, 19 marca 2024. Imieniny Aleksandryny, Józefa, Nicety

Gdziekolwiek będziesz, będziemy z Tobą

2014-10-15 15:00:59 (ost. akt: 2014-10-15 14:00:37)

Autor zdjęcia: Iwona Łaźniewska

Podobno w Olsztynie trudno społecznie skrzyknąć ludzi i bez wsparcia medialnego i funduszy stworzyć wydarzenie, które przetrwa i co roku będzie miało coraz szerszą widownię. Jest taki "człowiek z ulicy", któremu się to udało...

O olsztyńskich „Koncertach Grechutowych” w rocznicę śmierci Marka Grechuty z pomysłodawcą tych cyklicznych spotkań, reżyserem i współwykonawcą koncertu Krzysztofem Lewandowskim rozmawia Iwona Łaźniewska

Iwona: W tym roku już po raz IX spotkamy się w Olsztynie na organizowanym przez Ciebie koncercie przypominającym twórczość Marka Grechuty. Jak to się stało, że przyszedł do Ciebie taki pomysł? Skąd się wzięła taka idea?
Krzysztof: Sama idea była bardzo prosta - Marek Grechuta umiera i słucham mediów, a w tych mediach niewiele było o nim słychać. W obliczu takiego stanu moja wyobraźnia zaczyna pracować i zastanawiam się co można zrobić, aby to odejście nie przemknęło bez odpowiedniej wzmianki.

Pomyślałem sobie, że gdy zorganizuję minikoncert Jemu poświęcony, to być może napisze o Nim Gazeta Olsztyńska, może temat poruszy jakaś rozgłośnia radiowa – zatem może cokolwiek zacznie się dziać. To tak w uproszczeniu, ale ta idea ma dużo głębsze dno. Historia zaczyna właściwie się w momencie śmierci mojej żony, potem śmierci Papieża Jana Pawła II, a w końcu Marka Grechuty. Te trzy nieodległe w czasie daty odejścia osób szczególnie dla mnie bliskich, ważnych, nałożyły się na siebie.

Poczułem, że chciałbym coś szczególnego zrobić, aby emocje jakie mi wtedy towarzyszyły nie przeszły bez śladu. W obliczu tego impulsu sama realizacja pierwszego koncertu w październiku 2006 r. to był już tylko prosty efekt końcowy. Czyli – chciałem sprawić, aby Olsztyn lepiej zapamiętał odejście Marka Grechuty. Takie były początki. Wiesz, ja jestem „człowiek z ulicy”, który muzykuje dla siebie i przyjaciół, ale nie występował nigdy na estradzie.

Tak, znamy się od ponad 20 lat, wiem, że jesteś człowiekiem cichym, wycofanym, nie medialnym.
No właśnie, nigdy nie poszukiwałem dla siebie działalności scenicznej.

A czym jest dla Ciebie muzyka Marka Grechuty? Skąd według Ciebie taka jej siła, że nadal przemawia do tych, którzy pamiętają ją jeszcze w oryginale śpiewaną przez Grechutę, a jednocześnie tak wiele młodych ludzi chce interpretować ją wprowadzając nowego ducha do tej muzyki?
Sam Marek Grechuta kojarzy mi się z osobą, która jest taka … „czysta”. Czysta w sensie reagowania na piękno, na słowo, które jest trafione, to szczególna wrażliwość na świat. A ta siła, o której mówisz, według mnie jest z jednej strony w tym, że jest w tej twórczości zarówno ciekawa melodia jak i mądre, ponadczasowe teksty. Popatrz ile generacji słucha Grechuty. Nie mniej, nie jest to popularna muzyka, nie jest to łatwa twórczość. Wymaga skupienia, zastanowienia się. Zmusza nas to do pewnego wysiłku, aby tę muzykę odebrać i na swój sposób przefiltrować.

A pytałeś kiedyś młodych ludzi, którzy z Tobą tworzą te koncerty, dlaczego tam z tobą są?
Nie, nie pytałem. Akurat takich pytań nie zadaję, ale pytam czasem czy wcześniej słuchali Marka Grechuty, czy znają tą twórczość? Wokaliści – tak, ale okazuje się, że czasem młodzi muzycy, którzy nam towarzyszą w ogóle wcześniej nie mieli styczności z tą muzyka, jest to ich pierwszy kontakt i dopiero go poznają. Takie sytuacje w czasie przygotowywania koncertów w ciągu tych 9 lat się zdarzały.

Koncerty Grechutowe to wspólny występ osób w różnym wieku, na scenie są razem artyści zawodowi i amatorzy. Jak dobierasz tych wykonawców? A może to oni już teraz ciebie szukają chcąc zaistnieć na tych wspólnych spotkaniach raz do roku. Patrząc na skład wykonawców można się przekonać, że są to już teraz nie tylko osoby związane z Olsztynem. Jaki masz klucz?
To się zmieniało. Na początku, w Olsztyńskim MOK-u byłem tylko ja i Magda Łowkiel – taki był nasz pierwszy koncert. Już w drugim roku – w 2007 r., gdy zagraliśmy w Olsztyńskim Teatrze Lalek było już z nami kilku wykonawców. Jak wtedy ich znalazłem? Było kilka osób ze szkoły muzycznej, byli znajomi olsztyńskiej artystki Basi Raduszkiewicz, był Piotr Kosecki – chłopak, którego usłyszałem gdy realizował musical w szkole muzycznej. Spodobał mi się jego głos, spytałem, czy nie chciałby z nami wystąpić. Z kolei kilka lat później spotykałem np. na ulicy Łukasza Jędrysa grającego na gitarze latem na Starym Mieście, podszedłem do niego – i był z nami jesienią. Pojawiały się też osoby ze szkoły muzycznej, muzycy, którzy grali z nami mówili o swoich koleżankach, kolegach, którzy chcieliby z nami wystąpić.

Słuchaj, Krzysiu, to ja od siebie – jako widz - ci coś opowiem. Ja już bardzo dawno nie śpiewałam, 30 lat temu śpiewałam dużo, i mimo, że nie śpiewam tyle lat, za każdym razem gdy jestem na tych twoich koncertach i widzę jaka jest wspaniała atmosfera, klimat, jakie poczucie bezpieczeństwa bije z tej sceny, wydaje mi się, że to jest jedyne miejsce, gdzie ja bym miała odwagę znowu wrócić do śpiewania. Jest coś niesamowitego w energii tych koncertów. Nazwała bym to właśnie poczuciem bezpieczeństwa, dobrą energią gdzie nie czuje się rywalizacji, kto lepiej zaśpiewa, kto gorzej, kto tu jest gwiazdą, tylko, że się po prostu coś dobrego razem dzieje i sama obecność w tej grupie – niezależnie czy po stronie widowni, czy na scenie – to jest fajne przeżycie.
Bardzo cenię sobie osoby, które emanują dobrą energią, angażują się, mają dużą chęć, żeby z nami zaśpiewać, choć zdolności mogą czasem iść trochę z tyłu. I to też mi się podoba. Nie raz powtarzałem wykonawcom, że zakładam dewizę, która towarzyszy gdzieś naszym próbom i określiłem to jako „spontaniczność podwórkowa”, czemu jest przeciwna bardzo moja żona Maja, która jako muzyk zawsze mówi mi, że tu nie może być spontaniczności tylko profesjonalizm i dopracowane wszystko. A ja z kolei szukam pewnej przypadkowości, emocji, i żeby nie wszystko było dopięte na ostatni guzik.

Chcę nawet, żeby czuć było w tym pewną amatorszczyznę ale jednocześnie aby przenosiło się to na emocje i tego szczególnego ducha, na chęć bycia z nami w czasie wspólnego muzykowania. To stawiam na pierwszym miejscu. Estetyka czasami kuleje, czasem ktoś zarzuca mi, że to czy tamto nie było jak trzeba, np. że nie było ruchu scenicznego, albo, że ktoś zafałszował, nutę zgubił. Ale jest w tym autentyzm, jest szczerość. A Grechuta jest taki, że on się obroni w takiej sytuacji. Dlatego jako „człowiek z ulicy”, wolny, mam pewną swobodę działania – mogę sobie pozwolić na drobny zgrzyt a widownia mi, mam nadzieję, wybaczy. W tym roku, ze względu na wynajem sali impreza jest po raz pierwszy biletowana i to mi przeszkadza, bo nie mogę tak swobodnie zrealizować wszystkiego gdyż jednak wydaje mi się, że skoro widz płaci, nawet tę symboliczną cenę, to ma prawo stawiać wysoko poprzeczkę.

Ależ te koncerty są na bardzo wysokim poziomie! Dla mnie to jest niezwykłe, a znam trochę od podszewki przygotowywanie przez ciebie tych koncertów, że mimo iż macie bardzo niewiele prób, pewnie jedną wspólną, to gdy się już jest na widowni, to się ma wrażenie, że ćwiczyliście i ćwiczyliście, i wszystko jest takie spójne i dopięte na ostatni guzik. Jest w tych koncertach taki porządek i zupełnie nie widać, że to jest tak naprawdę za każdym razem nowe wydarzenie dla was wszystkich.
No tak to jest, ale to jest tak naprawdę tylko taki pozór, bo poszukiwanie wykonawców i próby rozpoczynają się we wrześniu, gdy pojawią się m.in. uczniowie szkoły muzycznej, którzy nam akompaniują, i ja też tak naprawdę dopiero z nadejściem jesieni zaczynam się nad tym projektem pochylać.

Czyli masz miesiąc…
Tak – jest to miesiąc, czasami nawet troszkę mniej, więc jest tych prób niewiele. Przy tak dużej ilości osób ja nie mam możliwości, aby na próbie pojawili się wszyscy, choćby raz. Zatem ja sam nie wiem co roku, jak to tym razem będzie. I co roku jest inaczej.

Mimo, że to wciąż ten sam Grechuta i czasem powtarzają się te same piosenki, wielu artystów się powtarza – a co roku jest zupełnie inny klimat.
Zawsze jest inaczej.

W czasie tych koncertów zawsze jesteś gdzieś w cieniu. Na pierwszym planie jest Grechuta, muzyka i ludzie którzy ją interpretują. Sam wspaniale śpiewasz, grasz – nie masz pokusy, żeby stworzyć jakiś autorski recital? Masz fenomenalny głos do śpiewania Grechuty.
Nie raz się nad tym zastanawiałem, nie raz myślałem żeby zrobić to na swój autorski sposób. Ale jeżeli chodzi o spotkania z taką piosenką i z Markiem Grechutą w czasie gdy wspominamy Go w rocznicę śmierci, to nawet mi na myśl to nie przychodzi. Po latach coraz silniej uważam, że to jest czas, kiedy powinniśmy być razem i podzielić się tym szerzej. Ja sam jeden, to jestem za mało. To musi być grupa ludzi, która tworzy, buduje klimat – każda osobowość jest inna, a jednocześnie w całości tworzymy mocną siłę. Myślę, że sam jeden tego bym nie stworzył.

A po co to robisz? Co tobie dają te spotkania? Tak dla ciebie… Bo trzeba?, bo już jest wieloletnia tradycja?, czy też po prostu sam potrzebujesz tych spotkań?
Były różne fazy. W pierwszym roku to był bunt przeciwko miernej informacji w mediach a później, jak już było trzecie spotkanie, czyli w 2008 r., to ja nie chciałem wcale tego koncertu robić. Spotkałem się ze znajomymi i mówię – słuchajcie, dwa razy był koncert, wystarczy. Ja nie jestem profesjonalistą, nie chcę się tym zajmować, niech to robią ludzie z branży, pewien sygnał poszedł w eter – zobaczymy, może ktoś się zdecyduje na taką inicjatywę. I wtedy, kiedy już przychodził ten kolejny październik i zbliżała się rocznica śmierci – 9 października – wsiadłem w samochód i pojechałem do Krakowa.

Czyli – nie robię koncertu, jadę do Krakowa, zapalę świeczkę na grobie Marka Grechuty w tym czasie. No i tak zrobiłem. Czyli: koncertu nie ma, jestem na Cmentarzu Rakowickim, tam spotykam panią Danutę Grechutę, pana Półtoraka, panią Annę Treter. Widziałem takie spotkanie wtedy przy grobie Marka Grechuty gdy sadzono winną latorośl, Aleksander Leszek Moczulski odczytał wiersz, który napisał właśnie na tą okazję - „Dzikie wino”. Byłem w Krakowie zaledwie parę godzin, także na mszy za duszę zmarłego Marka Grechuty. Gdy wróciłem do Olsztyna to byłem już naładowany taką energią i pomysłami, że łatwo namówiło mnie kilka osób z tej starej ekipy, żeby jednak zrobić to spotkanie, nie odkładać tego na rok. Wymyśliłem więc, że to zrobię tym razem w rocznice urodzin Grechuty i koncert się odbył już 12 grudnia. Jeszcze jednym argumentem, żeby jednak zrobić ten koncert był zbieg dwóch liczb – wtedy, kiedy się odbywało trzecie spotkanie w 2008 r. ja miałem 45 lat.

Marek Grechuta się urodził w 1945. Jednocześnie w tym samym roku Grechuta miałby 63 lata, a ja się urodziłem w 1963. Czyli to był jedyny moment zbiegu tych dwóch liczb, który się potem dla mnie nie powtórzy. To był przeważający powód dla mnie aby zdecydować, czy robić ten koncert czy nie. Koncert w 2008 r., a nadałem mu tytuł „Odnaleźć radość i nadzieję”, uważam za najlepszy, jaki zrobiłem. Takie jest moje odczucie, jeśli chodzi o ówczesne emocje i zbiegi sytuacji, jakie wystąpiły – m.in. wizyta w Krakowie, spotkanie z panią Grechutą, z osobami, które znały pana Marka, w tym rozmowa z Leszkiem Aleksandrem Moczulskim idąc Cmentarzem Rakowickim.

A tegoroczny tytuł? Jak do ciebie przychodzą te tytuły?
Dość późno, bo ja przez niemal cały rok od momentu kiedy kończą się nasze grechutowe koncerty wyłączam szare komórki i nie myślę o tym co będzie za rok. Zbliża się kolejny październik i ja dopiero znów zaczynam główkować – co tu zrobić, co tu wymyślić i często tytuł koncertu przychodzi mi w związku z jakąś sytuacją.

Przykład: jest rok 2010 i to jest 200. rocznica urodzin Fryderyka Chopina. Skojarzyło mi się, że ja reaguję na piosenki Marka Grechuty podobnie, jak czuję muzykę Chopina. Tak samo mnie porusza. Pomyślałem sobie, że połączę tych dwóch artystów. I tak powstał koncert „Z Zamościa do Żelazowej Woli”, czyli połączenie tych postaci przez miejsce, gdzie się urodzili. „Teatr to dziwny” z kolei powstał wówczas, kiedy chciałem pokazać widowni początki Anawa i początki Marka Grechuty. Jednocześnie czasami myślę o świecie, w którym żyjemy, że jest „teatrem dziwnym”. W kolejnym koncercie, który się nazywał „Pomiędzy żarem słów” chciałem przemycić kilka myśli patriotyczno-emocjonalnych, skierowanych do Polaków, rodaków.

Pomiędzy żarem, który bije z twórczości Grechuty była wpleciona ta myśl moja, minipatriotyczna. Czyli pomiędzy żarem słów jest to, co ja chciałem przekazać niezależnie od tego, co chcę opowiedzieć o Marku Grechucie. Chciałem przekazać pewne myśli równoległe związane z ojczyzną, z patriotyzmem z polskością. A skąd się wziął tytuł „Gdziekolwiek będziesz”?

Tegoroczny.
Mam taką koncepcję, aby w tym roku przedstawić występujących artystów, czyli pokazać że oni są nie w tle, ale tym razem na pierwszym miejscu. Oczywiście zawołanie „Gdziekolwiek będziesz” jest przeniesieniem do postaci Marka Grechuty, bo gdziekolwiek będzie, cokolwiek się z nim stanie, my będziemy pamiętali o nim. Jednocześnie za tym się kryje relacja człowiek-człowiek, kobieta-mężczyzna, dlatego sugerowałem wykonawcom, żeby szukali tekstu, który jest związany z relacjami międzyludzkimi.

Były koncerty, w których opisywałem przyrodę, miejsca ważne dla Grechuty, a tym razem próbuję na pierwszym planie przedstawić człowieka. W tym miejscu balast w skupieniu się na postaci Marka Grechuty trochę pójdzie na drugą linię, na drugi plan, ale bez uszczerbku dla jego postaci. To jest pewna form zabawy, którą realizuję, a poza tym zawsze twierdzę, że podobnie jak muzyka Fryderyka Chopina jest tak bogata i tak płodna, że można z tego czerpać garściami – to taką samą przenośnię mam do twórczości Marka Grechuty. To, co stworzył, to co wyśpiewał, co skomponował – jest tak tego dużo, że mogę brać i brać, a jak to ułożę, to już jest tylko w mojej głowie – idea, pomysł.

Mam do ciebie jeszcze pytanie niezwiązane z Grechutą. Słyszy się, że tak trudno jest zmobilizować młodzież do różnych idei, że ona już taka nieczuła na te wartości, na poezję, na wrażliwość troszkę inną, a tobie się to jakoś udaje ta współpraca. I widać, że te dzieciaki, młodzież chcą tam być – zarówno na scenie, jak i na widowni, zawsze jest na tych koncertach bardzo dużo młodych ludzi. Oni nie mogą pamiętać czasu, gdy Grechuta z nami był, a jednak towarzyszą tym koncertom z radością. Jak to się dzieje?
Ogólnie mam dobre myślenie o młodzieży, pozytywne. Są oczywiście sytuacje, że trafię na kogoś, które traktuje to trochę luźno, mało zobowiązująco, z małym zaangażowanie, ale to są tylko pojedyncze osoby, nikła część. Najczęściej angażują się całym sobą. Teraz jest np. z nami kilkunastoletnia Weronika Kryczka, która sama aranżuje instrumenty, ma bardzo dobry głos. Myślę, jeśli pytasz o młodzież, zarówno o muzykach, którzy wspaniale grają na instrumentach i o wokalistach. To są ludzie naprawdę ambitni, wartościowi i bardzo wrażliwi.

To może krzywdzące jest to, co się mówi w mediach, że ta młodzież jest taka niewrażliwa, że nic im się nie chce. Może po prostu my dorośli nie mamy pomysłu jak z nich wyciągnąć to zaangażowanie. A w momencie, gdy znajdzie się dla nich przestrzeń, to oni się świetnie w tym odnajdują.
Ja nie mam z tym problemu. Jak spotykam się z młodym człowiekiem, który jest uczniem szkoły muzycznej, albo jest na studiach

Albo na ulicy…
Tak, albo śpiewa na ulicy, to relacje są bardzo proste, jest obopólne zaangażowanie a jednocześnie jest dzięki nim dużo pomysłów. To wszystko jest bardzo pozytywne.

To co jeszcze chcesz opowiedzieć, a o co nie miałam pomysłu cię spytać?
Powiem jeszcze o dwóch aspektach. Pierwszy to magia, jak jest w tym wszystkim, co robił Marek Grechuta. Tę magię odczuwam obserwując widownię i cały klimat koncertów. Bardzo mnie to cieszy, że wszystko jest takie szczere, prawdziwe, bez udawania zbytniego, nie ma wyścigu kto lepszy, kto gorszy –bardziej jest wspólny cel, aby przedstawić postać Marka Grechuty. Ta cała twórczość niesie ogromny ładunek emocjonalny i wyczuwa się ten pozytywny odbiór ze strony widowni.

To jest coś co buduje, coś co popycha, żeby ponownie ten koncert zorganizować. A druga rzecz, która mi przychodzi teraz do głowy to, że ta twórczość nie jest łatwa i wymaga wysiłku. Sam zaś po sobie widzę, że żyję w świecie szybkiej, krótkiej informacji i spłycania pewnych tematów, czasami brak mi czasu na refleksję – żeby coś zrobić muszę się zatrzymać, stanąć w miejscu, odetchnąć, zastanowić się i dopiero zrobić krok do przodu. Wydaje mi się, że ten moment, kiedy stykam się z twórczością Marka Grechuty i robię ten koncert to właśnie jest taki moment zatrzymania się i skupienia nad czymś wartościowym.

To jest takie moje osobiste przeżycie w tym czasie. A jednocześnie, jest to frajda ogromna. Robię to wszystko pod kapeluszem działalności społecznej, namawiam też artystów, żeby byli z nami w ramach społecznej pracy i może dzięki temu nie mamy na scenie rywalizacji, kto więcej zarobi, kto mniej – jest otwarta scena. Ważne jest dla mnie też, że to jest piosenka polska, że tekst jest polski, odnosi się też często do naszej poezji polskiej, naszych pisarzy i jest to cząstka kultury, w której żyję. Utożsamiam się z tym. Jednocześnie próbuję zarazić tym innych.

Ja się bardzo cieszę, że to właśnie ty robisz te koncerty, bo one nie są, jak bym to ujęła, komercyjne. Dzięki twojej osobowości jest w nich cieszenie się prostymi rzeczami – byciem razem, muzyką. Nie ma w nich tego szalonego świata, jaki nas otacza dzisiaj.
Prostota, wyciszenie, refleksja – to wszystko można odnaleźć w tych utworach. Sama postać Marka Grechuty jest bardzo ciekawa i wartościowa, i po części, uważam, niedoceniana. Takie jest moje zdanie – nie jest doceniana, mało znana poza trzonem najpopularniejszych piosenek, być może za mało rozumiana. Zawsze była to niszowa muzyka. Marek Grechuta dał w swoim życiu ok. 2000 koncertów, wydał 13 płyt studyjnych i szereg koncertowych, 4 tomiki poezji. Do tego dołujmy walkę z chorobą. Uważam, że to jest tytan pracy. Do końca była aktywny, do końca tworzył.

Teraz wy tworzycie dla niego.

Najbliższy koncert - w IX rocznicę śmierci Marka Grechuty - już 18 października o godz. 18.00, CEiIK Olsztyn

Źródło: Artykuł internauty

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. suzy #1510654 | 92.60.*.* 17 paź 2014 11:38

    A ja nie :( Zabrakło biletów :( Wielka szkoda!

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) ! - + odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Piotr #1508501 | 83.23.*.* 15 paź 2014 17:21

      I ja tam będę :)

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) ! - + odpowiedz na ten komentarz