Hucznie fetujemy święto nauczycieli, górników, dzień bez papierosa czy Walentynki, a publiczne media prześcigają się w prezentowaniu kolejnych materiałów na ten temat.
O pracownikach takich instytucji jak MOPS, GOPS, PCPR czy placówki opiekuńczo – wychowawcze mówi się zazwyczaj w kontekście kolejnej afery z udziałem wychowanka Domu Dziecka czy rodzinnej tragedii podkreślając brak fachowości i zaangażowania pracowników służb społecznych, a szkoda.
Myślę, że praca na rzecz innych jest równie ważna i nie mniej wymagająca jak znane nam i powszechnie szanowane zawody. Trudność polega na tym, aby przestać patrzeć na nią przez pryzmat sensacyjnych informacji, jakie docierają do nas między innymi z tzw. programów interwencyjnych.
Wielu z nas po prostu nie wie na czym tak naprawdę polega praca osób, na co dzień poświęcających się pomocy potrzebującym. Niech, więc Święto Pracownika Socjalnego będzie okazją do jej przybliżenia. Najbliższy jest mi temat pracy w placówkach – opiekuńczo wychowawczych, dlatego pozwolę sobie na nim skupić swoja uwagę.
Kiedy spotykam osobę niezwiązaną z tą branżą na hasło Dom Dziecka każdy przywołuje natychmiast program „Kochaj mnie”, który kilka lat temu emitowany był w telewizyjnej Dwójce.
Mamy, zatem obraz biednych i skrzywdzonych przez los sierot, które jednak z ogromnym zapałem korzystają z pomocy pracowników placówek, do jakich rzucił je los, aby po ukończeniu 18 lat stać się doskonale funkcjonującymi obywatelami naszego społeczeństwa. Uczą się chętnie, rozwijają zainteresowania, grzecznie i z uśmiechem wykonują prośby swoich nowych opiekunów.
Nieco inny jest rzeczywisty obraz podopiecznych Domów dla Dzieci. Pewne jest i niezaprzeczalne, że są to osoby skrzywdzone, ale moim zdaniem nie przez los, a przez osoby dorosłe, które nie potrafiły zapewnić im prawidłowych warunków do rozwoju.
Wielu z trafiających do placówek to już nie dzieci, ale młodzież 16, 17 – letnia, z zakorzenionymi głęboko negatywnymi nawykami, w konflikcie z prawem, którzy dawno zapomnieli, co to szkoła i nauka. Bardzo trudno przekonać nieumiejącego tabliczki mnożenia i ledwie piszącego szesnastolatka do tego, aby nagle zaczął chodzić regularnie do szkoły i pilnie uczyć się, np. chemii.
Dlatego dzieci te wagarują, nie chcą kontynuować nauki po ukończeniu gimnazjum, nie maja ambicji bycia wykształconym, a czas spędzany w szkole traktują, jako przykry obowiązek. Dodatkową trudnością jest piętno „dziecka z bidula”, czyli awanturnika, zarzewia wszelkich problemów i ogólnie trudnego ucznia. Nie mogę jednak nie wspomnieć, że w wielu szkołach coraz częściej odchodzi się od takiego wizerunku, co naprawdę ułatwia współpracę między placówkami i daje szanse edukacyjne wychowankom.
Dalej problemy natury emocjonalnej; pamiętajmy, że większość podopiecznych placówek to osoby, które w swoim życiu musiały walczyć o przetrwanie, borykać się z przemocą rodziców, ich choroba alkoholową czy po prostu totalna obojętnością. Obrazy, jakie przywołują z przeszłości dają często poczucie, że większość dorosłych nie doświadczyła nawet w najmniejszym stopniu tego, co one.
Naprawdę trudno na nowo wychować młodego człowieka, o tak zdeformowanej psychice. Nie ma on zainteresowań, nie lubi i nie chce pracować, nie rozumie, dlaczego nie wolno mu przeklinać, kraść, czy zażywać środków psychoaktywnych. Pojęcie norm i zasad jest mu całkowicie obce i wcale nie chce się go nauczyć.
Dom, mimo złych rzeczy, jakich tam doświadczyły jest dla tych dzieci krainą wiecznego szczęścia gdzie wróciłyby w każdej chwili, zaś placówka to w ich oczach więzienie, miejsce znienawidzone, z którego chcą jak najszybciej odejść. Nie potrafią nawiązywać więzi emocjonalnych z opiekunami, lub nie chcą tego robić traktując ich, jako przedstawicieli tej instytucji, która wyrwała ich z własnego, dobrze znanego środowiska bez ich zgody i akceptacji.
Problem pogłębia także fakt bycia opiekunem licznej grupy, co nie pozwala poświęcić odpowiedniej ilości czasu na pracę z jednym dzieckiem, która przynosi najlepsze efekty. Dobrze, więc, że powstaje coraz więcej placówek typu rodzinnego gdzie mniejsza liczba podopiecznych pozwala na zindywidualizowanie procesu wychowawczego.
I wreszcie problem, jaki najtrudniej przezwyciężyć to przepisy, według których należy pracować każdego dnia, a które często odbiegają od placówkowej rzeczywistości. Nie chcę poruszać w takim dniu tematu finansów, choć jak nie trudno się domyśleć jest on równie istotny.
Jak widać praca w placówce opiekuńczo – wychowawczej to rzecz niełatwa, myślę, że tylko prawdziwe powołanie i chęć mądrej pomocy znajdującym się tam dzieciakom pozwala ją wykonywać. Każde trafiające tam dziecko to nadzieja na sukces nikt, więc nie poddaje się mimo tak wielu trudności, jakie życie stawia przed pracownikami Domów dla Dzieci.
Z niebywałym poświęceniem i nieustającą wiarą walczą oni czekając na moment, kiedy dorosły już wychowanek, trudny i nierokujący przyjedzie odwiedzić swoich opiekunów z rodzina, chwaląc się normalnym, dobrym i wolnym od negowanych przez społeczeństwo zachowań życiem – a to nierzadko się zdarza.
Zachęcam, więc do tego, aby częściej mówić, pisać i rozmawiać o pracownikach pomocy społecznej. Starajmy się ich tak łatwo jak dotąd nie oceniać, ale poznawać i rozwiązywać problemy, z jakimi służby te muszą borykać się, na co dzień. A dzień 21 listopada niech będzie dla nich wyrazem naszej wdzięczności za potrzebną, ale niełatwą pracę, jaką codziennie z poświęceniem wykonują.
Jeżeli i Ty, chciałbyś zostać dziennikarzem obywatelskim, zarejestruj swoje konto w naszym Systemie Dziennikarstwa Obywatelskiego. Utworzenie własnego profilu zajmie Ci tylko chwilę! Wystarczy że:
1. Zarejestrujesz Swoje konto. Wypełniając dane, pamiętaj o podaniu aktualnego adresu e-mail.
2. Kliknij na link aktywacyjny, który otrzymasz w e-mailu. Zaloguj się do serwisu.
3. Uzupełnij swoje dane, załóż swój profil i zacznij pisać!
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez