bliżej podejść sie nie da ...
2014-06-09 09:28:27
Czasami nadchodzi taki dzień, że udaje się podejść do dzikich zwierząt bliżej niż zwykle. To wielka nagroda i szansa na zrobienie ciekawych zdjęć. Taka była ostatnia sobota - serdecznie zapraszam do zapoznania się z tym reportażem:)
Jako licealista spędzałem w lesie większość sobót i niedziel. Do torby (po masce P-Gaz) zabierałem bułkę, kiełbasę i przepadałem na długie godziny w kudypskich lasach. Do dziś z większością drzew w okolicach Kudyp jestem na Ty, chociaż te które pamiętam jako nastoletnie młodniki są dziś pięćdziesięcioletnim lasem ... a niech to! :) Skąd w moich rodzicach było tyle zaufania, zarówno do mnie jak i do losu, nie mam pojęcia. Ojciec zabierał mnie do lasu od dziecka, więc być może było to dla niego wręcz powodem do dumy, że jako nastolatek, sam spędzam w lesie tyle godzin. Tego już się nie dowiem, ale tak było. Zabierałem z sobą również wojskową lornetkę i aparat fotograficzny - Smienę 8!
Ani ta lornetka (6x40) ani ten aparat, bez zaangażowania ogromnej wyobraźni, nie były w stanie pokazać czegokolwiek. Kiedyś opublikuję tu kilka zdjęć z tamtych wypraw :)
W młodzieńczych czasach moje pojęcie o podchodzie czy zasiadce były w powijakach. Udawało mi się wiele widzieć, ale z daleka. Odwiecznym moim marzeniem i jednocześnie nieosiągalnym przez długie lata, było zbliżenie się do zwierzyny na kilka metrów. Dopiero lata później opanowałem taką umiejętność i dziś praktycznie nie miewam wyjść do lasu, bez tzw. zdjęć przyrodniczych. Są różne dni, lepsze i gorsze. Nie wszystko zależy ode mnie, bo aktywność i czujność zwierzyny też jest zmienna. A i mi nie zawsze chce się w półprzysiadzie "podpełzywać" do wszelkiego żywiołka bożego.
Ale ... ale wczoraj chciało mi się i ze względu na mglisty poranek, zwierzyna też była jakby ... "łatwiejsza";) Nie ma co się łudzić, takich dni, "żeby dwoje chciało na raz", jest najmniej. Miniona sobota taka właśnie była. Dlatego cieszcie oko tymi zdjęciami, bo są naprawdę zrobione z unikalnie bliskich odległości. Miłej zabawy :)
Ani ta lornetka (6x40) ani ten aparat, bez zaangażowania ogromnej wyobraźni, nie były w stanie pokazać czegokolwiek. Kiedyś opublikuję tu kilka zdjęć z tamtych wypraw :)
W młodzieńczych czasach moje pojęcie o podchodzie czy zasiadce były w powijakach. Udawało mi się wiele widzieć, ale z daleka. Odwiecznym moim marzeniem i jednocześnie nieosiągalnym przez długie lata, było zbliżenie się do zwierzyny na kilka metrów. Dopiero lata później opanowałem taką umiejętność i dziś praktycznie nie miewam wyjść do lasu, bez tzw. zdjęć przyrodniczych. Są różne dni, lepsze i gorsze. Nie wszystko zależy ode mnie, bo aktywność i czujność zwierzyny też jest zmienna. A i mi nie zawsze chce się w półprzysiadzie "podpełzywać" do wszelkiego żywiołka bożego.
Ale ... ale wczoraj chciało mi się i ze względu na mglisty poranek, zwierzyna też była jakby ... "łatwiejsza";) Nie ma co się łudzić, takich dni, "żeby dwoje chciało na raz", jest najmniej. Miniona sobota taka właśnie była. Dlatego cieszcie oko tymi zdjęciami, bo są naprawdę zrobione z unikalnie bliskich odległości. Miłej zabawy :)
Artykuł został umieszczony przez naszego użytkownika na jego profilu: Krzysztof Mikunda
oraz opublikowany na portalu Natura: Bliżej podejść się nie da ...
Oceń artykuł:
(0)
Krzysztof Mikunda
O mnie
Ten profil odwołuje się do mojej największej pasji - przyrody. Jako dziecko, robiłem zdjęcia gawronom, przykładając lornetkę do obiektywu Smieny 8 ... ech. Profil, tak jak prowadzony blog (krzysiekmikunda.blogspot.com) dedykuję nieżyjącemu Ojcu, ktory przekazał mi wielką miłość do lasu i uczył ten las rozumieć. Wierzę, że zatrzymane chwile, tym samym fragmenty życia lasu i warmińskiej przyrody, przeniosą Was choć na moment do lepszego świata, niż ten zagoniony stresem, ktory znamy z codzienności. Pokazujcie te zdjęcia dzieciom - ma to sens.
Ostatnie artykuły użytkownika Krzysztof Mikunda
Przejdź do swojego profilu