Nie wiem jak zacząć tą historię, ale powinienem chyba wspomnieć, że w czasach licealnych miałem ksywkę LUPUS. Wynikało to z mojej nieokiełznanej i w niejednej opinii chorobliwej fascynacji wilkami. Jako dziecko obciążone nerwicą natręctw i umiarkowanym talentem malarskim, rysowałem wilki dosłownie wszędzie. Okładki zeszytów i same zeszyty, poza rachityczną zawartością merytoryczną zabazgrane były postaciami wilków w najdziwniejszych pozach. To samo dotyczyło moich ubrań i akcesoriów czyli popularnej wówczas torby po masce przeciwgazowej. Moją wyobraźnię podsycały czytane wielokrotnie książki Londona i Curwooda. Nie wiem, czy marzyłem o czymś bardziej niż o spotkaniu wilka w jego naturalnym środowisku. Przez lata moich leśnych podróży, to marzenie przechodziło do coraz bardziej nierealnych, aż ok. 15 lat temu miałem okazję spotkać zimą dwa wilki. Niestety nie miałem przy sobie aparatu fotograficznego. Z braku materiału światłoczułego, widok został wypalony w korze mózgowej na trwałe.
W liceum zagryzionej przez wilki sarnie odciąłem ucho i wysuszone długo nosiłem jako amulet :) Wiem, zabawne i naiwne, ale tak było. Wyrastałem w świecie marzeń i wyobrażeń. Zresztą jak się domyślacie, dzisiejsza moja pasja nie jest bezprzyczynowa.
Po tym przydługim wstępie przenosimy się do Puszczy Napiwodzko-Ramuckiej, czyli lasów, które ukochałem lata temu i pozostanę wierny tej miłości do końca życia.
Jest niedziela szósta rano. Jestem już po ok. 5-6 kilometrach podchodu.
Postanawiam w pewnym miejscu, w niewytłumaczalny sposób pozostać na dłużej, tym bardziej, że odpuściłem sobie jelenie, którym pozwoliłem spokojnie odejść, bez próby ich fotografowania. Dziwne, dziwne, bo nigdy tak nie robię.
Nie wiem co mnie tak przykuło do tego miejsca, ponieważ za plecami miałem ogrodzenie szkółki leśnej, więc okoliczność pozornie taka sobie. Jednak to, co widziałem przed sobą, to najprawdziwszy obraz puszczański. Starodrzew mieszany z podmokłym gruntem, paprociami i sporą ilością krzewiny.
Dwieście metrów po prawej stronie, rozciąga się niezwykłej urody śródleśna polana.
W miejscu gdzie się zatrzymałem były wyraźne ślady dziczych kąpieli błotnych.
Wszedłem 50 metrów w głąb boru. Zrobiło się ciemniej. Zobaczyłem ... stworzenie, chyba tak to nazwę, bowiem mimo tego, że natychmiast pomyślałem, że to wilk, to jednak mój umysł podpowiadał mi, że to niemożliwe.
Z głębi głowy dolatywały do mnie strzępki skojarzeń ... sarna, kozioł, nie to nie wilk, więc co to jest?!?, co to za dziwne stworzenie ... itd. itd.
Pokaźny, szary korpus, charakterystyczne uszy już po sekundzie nie pozwoliły na zachowanie dalszych wątpliwości ... WILK!!! Sposób Jego poruszania się, niebywale lekki trucht, absolutna cisza jaka temu towarzyszy ... piękne doznanie!
Musiałem bardzo gorączkowo rozstrzygnąć co zrobić, by udało się Go sfotografować.
Na ten moment ani odległość, ani roślinność nie pozwalały na jakiekolwiek zdjęcie.
Uznałem, że idzie tropem widzianych przed chwilą jeleni. To była jedyna logika, której mogłem się trzymać. Korzystając z osłony krzewów i cichego, podmokłego podłoża ruszyłem tak, by przeciąć Mu drogę. Udało się! Stanęliśmy naprzeciw siebie w odległości 20-25 metrów. Co za szok!!!
Niech będzie, że jestem grafomańskim świrem, ale patrzyliśmy na siebie jak ... starzy kumple, którzy długo się nie widzieli i szukają w oczach potwierdzenia tożsamości. Mogę to tak literacko ująć, ponieważ jak zobaczycie na zdjęciach, w Jego oczach nie było ani krzty lęku, strachu czy nawet niepokoju, raczej zaciekawienie.
On jedynie był zdziwiony moją obecnością, ale nie przestraszony. Stał, rozglądał się bezczelnie raz w lewo, raz w prawo, pozwalając sobie na tracenie mnie z oczu, po czym powtórnie patrzył mi prosto w oczy, jakby chciał powiedzieć, ... hey, a ty jeszcze tu jesteś ??? Widzisz dużego basiora, otoczonego złą sławą WILKA i jeszcze śmiesz tu stać i się gapić ... WTF?!?
Ja w tym czasie wykonałem serię zdjęć. Niestety nie mam pojęcia jak zniknął i w którą odszedł stronę. Nie wiem jak to zrobił. Poszedłem za Nim, naiwnie wierząc, że jeszcze Go zobaczę.
Z tą samą naiwnością spędziłem wczorajszy wieczór w tym miejscu i z tą samą naiwnością wrócę tam dziś i jutro i jeszcze przez wiele kolejnych dni. Będę tam o każdej porze dnia i nocy ... kocham te stworzenia. Wiem, że w czasopismach jest wiele lepszych zdjęć. W większości są zrobione w Parkach, specjalistycznych Ośrodkach, czy innych obiektach zamkniętych. Zdjęcia, które zrobiłem są jakie są, ale spotkałem WILKA w Jego naturalnym środowisku, w głębokiej Puszczy, gdzie wszystkie karty w tym rozdaniu były w Jego łapach! Pozostaję dumny i szczęśliwy!
Oko w oko z ... WILKIEM!!!
2014-06-04 09:58:24
Historia mojego spotkania "oko w oko" z wilkiem w środku Puszczy Napiwodzko-Ramuckiej. Nie mogłem się spodziewać większego zaskoczenia i większej nagrody za cierpliwość i pasję.
Artykuł został umieszczony przez naszego użytkownika na jego profilu: Krzysztof Mikunda
oraz opublikowany na portalu Natura: Oko w oko z wilkiem w puszczy pod Olsztynem
Oceń artykuł:
(0)
Krzysztof Mikunda
O mnie
Ten profil odwołuje się do mojej największej pasji - przyrody. Jako dziecko, robiłem zdjęcia gawronom, przykładając lornetkę do obiektywu Smieny 8 ... ech. Profil, tak jak prowadzony blog (krzysiekmikunda.blogspot.com) dedykuję nieżyjącemu Ojcu, ktory przekazał mi wielką miłość do lasu i uczył ten las rozumieć. Wierzę, że zatrzymane chwile, tym samym fragmenty życia lasu i warmińskiej przyrody, przeniosą Was choć na moment do lepszego świata, niż ten zagoniony stresem, ktory znamy z codzienności. Pokazujcie te zdjęcia dzieciom - ma to sens.
Ostatnie artykuły użytkownika Krzysztof Mikunda
Przejdź do swojego profilu